Las Palmas Gran Canaria – pierwsze wrażenia

Jestem pozytywnie zaskoczona Las Palmas, kiedy wybierałam je na cel podróży październikowo – grudniowej liczyła się w sumie tylko pogoda, ma być ciepło, kiedy w Polsce zacina zimnem. Tymczasem Playa de Las Canteras to raj dla surferów, tłumy pozytywnie wkręconych ludzi, dobra atmosfera i świetne knajpy. Samo Las Palmas jest naprawdę dużym miastem w którym jest co robić (i nie oznacza to wodnych parków rozrywki:)) – jest bardzo ładne stare miasto, kolonialna architektura, mnóstwo sklepów (z zimowymi kolekcjami, co przy 30 stopniach jest całkiem zabawne) oraz niesamowite parki. Sama wyspa Gran Canaria zachwyca małymi miasteczkami w których odbywają się lokalne festiwale i fiesty oraz przyrodą. Zamierzamy wynająć samochód i objechać wyspę, wtedy napiszę coś więcej. Ale najfajniejsza jest świadomość tego, że nie jesteśmy tu na chwilę. Czym innym jest wpaść na tydzień lub dwa urlopu i chłonąć każdy dzień, nie móc nic stracić, a czym innym mieszkać w takim miejscu, budzić się widząc ocean, a zasypiać słysząc szum fal (nawiedzone, ale prawdziwe). Mamy to szczęście, że do pracy potrzebujemy tylko super szybkiego Internetu, a miejsca zamieszkania wybieramy dowolnie i ponad 2 miesięczny pobyt tutaj zaliczam do jednych z lepszych wyborów. Nie spieszymy się, korzystamy z każdego dnia, zapisaliśmy się na intensywny kurs surfingu, kupujemy na lokalnym targu, mamy czas poznawać i wyszukiwać miejsca znane tylko lokalesom, jest wspaniale.   Co do ludzi to przeważają turyści z Hiszpanii kontynentalnej i surferzy z całego świata, nie ma prawie wcale turystów z niskim peselem którymi straszono mnie, kiedy czytałam o Wyspach Kanaryjskich. Nie ma turystów z all inclusive, chyba trafiają do mniejszych miast albo na inne wyspy. Aha i co ciekawe, wszyscy opalają się topless, wszyscy. No dobra, może kilka kobiet założyło górę od stroju, ale tylko dlatego, że był nowy. To było dla niektórych ostrzeżenie, ale dla większości zachęta, nie oszukujmy się:) Generalnie wszystko czego się obawiałam nie występuje (na razie?) w Las Palmas, a to czego zupełnie się nie spodziewałam miło nas zaskoczyło. Polecam to miejsce. Serio. Przypominam, że Ryanair od listopada lata z Modlina do Las Palmas, pięciogodzinna podróż zabierze Was z chłodnej już chyba Polski do wiosennej krainy. My lecieliśmy liniami Vueling z przesiadką w Barcelonie.